Park

Chelsea

- Nie, gadamy po angielsku. Czy ty nie widzisz różnicy? - wyszczerzyła się figlarnie. - Otóż szukam spokoju. Tam jest straszny zgiełk. - No cóż, i uciekała przed chłopakiem-świrem, do którego nie dotarło, że nie chce już z nim być.

Danny Saucedo

Ahh tak, po angielsku... -powturzył ciesząc się ... - to zupełnie jak w angli... -Szedł ciągle przed siebie patrząc na dziewczynę ... w pewnym momencie nie zaiważył korzenia który wystawał z pod ziemi i BUUUM!!... Teraz Danny leżał na ziemi... Podniósł się raptownie i otrzepał spodnie z piachy... - Szlag! ... - zaklnął cicho...

Chelsea

- Da...! - wrzasnęła, ale po chwili uświadomiła sobie, że to chyba nic poważnego. - Wszystko okay? - spytała, przyglądając się chłopakowi badawczo.

Danny Saucedo

Spojrzał na nią spodełba...- w porządku... to tylko stłuczenie... - dodał po chwili i wybuchnął śmiechem... - Z kim Ty się zadajesz! ... - dalej się śmiał...

Chelsea

Co miała powiedzieć? Że z całkiem fajnym facetem? Znowu by pomyślał, że to komplement. Chociaż... przecież nim był. Chelsea jednak wypierała z siebie myśl, że mogłaby prawić komuś komplementy. Zamrugała oczami i z lekkim opóźnieniem, również wybuchnęła głośnym śmiechem.

Danny Saucedo

Stojąc w tym samym miejscu w którym przed chwilą leżał zauważył nieopodal kupkę suchych liści... zebrał sporą kupkę i wyrzucił liście na swa towarzyszkę, smiejąc się w niebogłosy...

Chelsea

- Osz ty! Taki z ciebie drań? - zaśmiała się i schyliła się, by wziąć liście. Zagarnęła je rękoma na jeden stosik, wzięła w ręce i rzuciła na Danny'ego.

Danny Saucedo

Osz Ty!... -dobiegł do niej i wziął ją na ręce... następnie przeniósł ją nad ogromną kupkę liści na którą jąpuścił...

Chelsea

- Ała! - jęknęła, wykrzywiając się z bólu. A przynajmniej tak miało wyglądać. Odgrywała swoją rolę naprawdę dobrze. Zwijała się z udawanego bólu na liściach. - Coś ty narobił, idioto? Aaaj!

Danny Saucedo

Wystraszył się nieco... Spojrzał na Czels, a po chwili na kupke liści... Była spora więc wydawało mu się że będzie miękie lądowanie... Kucnął przy kobiecie... - Żyjesz?... - spytał z troska w głosie... - Nie chciałem... - dodał przybity...

Chelsea

I nagle uśmiechnęła się do niego promiennie. Nie, nie taki był plan!
- Co? Bałeś się? - spytała, otwierając szerzej oczy ze zdumienia. No cóż, tak wnioskowała z tonu jego głosu.

Danny Saucedo

Ty wredoto!! - krzyknął pononie pokazując rząd swych śnieznobiałych zębów... - Nabrałaś mnie- dodał i rzucił się na nią... teraz oboje leżeli na kupie liści...

Chelsea

Uśmiechnęła się do chłopaka niewinnie i obrzuciła go liśćmi, niemalże całego go zakrywając.

Danny Saucedo

Koniec żartów!! - zarzadzil i podniosl sie... - Idziemy cos zjesc! A raczej bardziej po ludzku, zapraszam na kolacje... - usmiechnal sie i podal reke dziewczynie..

Chelsea

- Okay. - odparła tylko, chwytając jego rękę. Odrzuciła włosy do tyłu.