Park

Danny Saucedo

No więc jeżeli nie miał być, to nie dziękuje ... - skrzywił się lekko, jednak niezauważalnie ... - Uważam że do tego zawodu czy ma się wpływowych czy też nie wpływowych rodziców potrzebna jest spora wiedza i duże doświadczenie... w tej pracy chodzi o leczenie żywych zwierząt... To już prawie jak medycyna, moja droga... - powiedział poważnym, jednak opanowanym głosem... Troche zdziwiło go to co mowi dziewczyna...

Chelsea

- Spokojnie, znam się na tym. - mruknęła, siadając w końcu na ławce. Nie zauważyła nawet, że podczas całej ich rozmowy stała obok ławki. - Moi dziadkowie mają stadninę koni, więc zdarzały się przypadki, że to ja je leczyłam. Zresztą, starsi załatwili także niby-praktyki w klinice weterynaryjnej. - nie wspomniała, że była to jej pasja i mnóstwo czytała.

Danny Saucedo

W porządku... Rozumiem...- uspokoił się na dobre a dobry humor sam powrócił... -Przejdziemy się może po parku? Co Ty na to?- spytał patrząc jej w oczy...

Chelsea

Uniosła lekko brew. Co tak drastycznie zmieniło jego zachowanie? Jeszcze przed chwilą obawiała się, że w jej kierunku posypie się mnóstwo obelg co do jej rzekomej nieodpowiedzialności.
- Hmm... chętnie. - usłyszała swój głos. No cóż, nie będzie sprzeciwiać się samej sobie. Widocznie podświadomie miała na to ochotę.

Danny Saucedo

Więc chodzmy... - podniósł się i wskazał ręką drogr Chelsea- Panie przodem... - dodał do tego a jego usta rozszerzyły się i ukazały śnieżno białe zęby... - Słyszałem wzmiankę o koniach w Twojej historii związanej z weterynarią... - zaczął mówić w czasie spaceru... - Jeździsz?- spytał po chwili

Chelsea

Wstała i ruszyła wolnym krokiem wzdłuż alejki.
- Oczywiście. Teraz, na czas przeprowadzki, zaprzestałam na jakiś czas, ale zamierzam do tego wrócić. Mam zamiar kupić jakiegoś konia. - mówiła, a jej oczy błyszczały. Zawsze tak było, gdy mówiła o koniach.

Danny Saucedo

Więc wiele nas łączy... - zaczął... - przeprowadzka w tym samym czasie, no prawie w tym samym... Weterynaria, no i jeszcze jeździectwo! ... -ucieszył się... Uwielbiał mówić o koniach a teraz miał z kim o nich porozmawiać... - Ja jeżdżę od dziecka... Moi rodzice mają stajnie po moich dziadkach... Mój dziadek był bardzo dobrym jeźdźcem, ojciec tak samo... a ja jestem w stałym treningu... Jednak konie musiałem zostawić w stajni rodziców a tu postanowiłem kupić nowe... własne ...

Chelsea

- No cóż, ja jeździłam u dziadków albo w pobliskich stadninach. Uznałam jednak, że przyszedł czas na własnego wierzchowca. - wyszczerzyła się szeroko. Fakt, Danny był niczego sobie.

Danny Saucedo

Może wybierzemy się razem na najbliższą aukcję... - zaproponował- kiedy już kupimy konie mam nadzieje że nie odmówisz mi wspólnych terenów? ... - zrobił błagalną minę... Chelsea również wpadła mu w oko... Do tego miałą tą samą pasję a jej charakter... hmmm... nie mam nic do zarzucenia...

Chelsea

- No jasne. - mrugnęła do niego i uśmiechnęła się kokieteryjnie. Już sobie ich wyobrażała. I jej własnego konia. Mmm...

Danny Saucedo

Miło... - podsumował jedynie... Szedł przed siebie milcząć... Co chwila spoglądał na Chelsea...

Chelsea

- A tak w ogóle, skąd jesteś? - zapytała, ożywiając się nieco. Podniosła wzrok i spojrzała na niego kątem oka.

Danny Saucedo

Ja?...- spytał bez sensu... - ogólnie to pochodzę z Londyny, z Angli... ale mając 3 lata przeprowadzilem się ze staruszkami do Polski do Krakowa... i tu już zostaliśmy... - opowiedział swą historię w wielkim skrócie... - a Ty? ... Skąd pochodzisz??? ... - spojrzał na nią pytająco...

Chelsea

Słuchała go uważnie.
- Znasz polski? - zapytała. - Ueh, okropny język. - stwierdziła. - No cóż, ja pochodzę z Los Angeles.

Danny Saucedo

No przecież mówie po polsku ... - uśmiechnął się zagajnie ... - Znam polski oraz angielski... mam sporo rodziny w angli a pozatym angielski teraz jak język bierzący... - dodął po chwili... - uuu... to widze że Ty światowa dziewczynka jesteś! ...- zaśmiał się cicho, tak aby jej nie urazić... - Ciekawi mnie tylko co dziewczyna z LA robi tu w tej "dziorze"?