Słoneczne Wzgórza

Cate

Piękne góry, a w zasadzie wzniesienia.
-----

Przyszła ot tak, chociaż wzięła ze sobą koszyk na kwiaty, nie zrywała ich. Usiadła pod niskim świerkiem obserwując okolicę.

Dessmow

Wszedl na wzniesienie skupiony napapierze ktory zaslanial mu caly widok. Mapa. Szedl, nagle potknal sie, dopiero wtedy zobaczyl jak tu ladnie. I zobaczyl dziewczyne. Z mapa w reku podszedl do niej.
- Dzien dobry, przepraszam za klopot, ale w tej mapie nic nie ma, wie pani moze gdzie jest aukcja koni? - spytal zgniatajac w reku i tak pognieciona juz mape.

Cate

-Witam, wie pan zawsze myślałam, że aukcje odbywają się w mieście, albo jakiejś osadzie, a pan nie dość, że jest daleko od jakiejkolwiek to jeszcze zszedł pan ze szlaku. Na skróty tędy się nie da-uśmiechnęła się do nieznajomego

Dessmow

- O kurcze - powiedzial schylajac sie. Zdjal z plecy plecak i zlozyl mape po czym schowal ja do srodka. Oparl plecak o drzewo i usiadl obok dziewczyny. - Moge sie mna chwilöe przysiasc? - spytal - zmeczylem sie strasznie, kraze tutaj juz od rana. - westchnal wyciagajac z plecaka butelke wody.

Cate

Skinęła głową, spojrzała w dół i zaczęła myśleć o poważnych rzeczach, byleby nie zacząć się śmiać. Uspokoiła się i przedstawiła
-Cate

Dessmow

- O kurcze - zerwal sie, ale nie wstal. - Bardzo przepraszam, ja tu gadam o bzdurach i sie nie przedstawilem - zalomotal sie - Jestem Dessmow. - wyciagnal do niej reke.

Cate

Uścisnęła jego dłoń
-Cate, jeszcze nigdy nie spotkałam się z takim imieniem, jest bardzo ładne- odpowiedziała, nie chciała mówić ładne, bo to jakoś nie pasowało, ale nie mogła znaleźć żadnego innego określenia, jednak dodała
-I oryginalne- uśmiechnęła się

Savoona

Wśród głazów, które tworzyły krajobraz, pojawiła się biała sylwetka, wręcz idealnej budowy. Kroczyła lekko, z gracją, bardzo dumnie i pewnie.
Wspaniała klacz.

Dessmow

Zasmial sie. - Az takie piekne to ono niej jest.
Odwrocil wzrok i zauwarzyl klacz. - Hej! Skad ona sie tu wziela. Chyba nikogo tu z tym koniem nie ma... - powiedzial.

Cate

Spojrzała na siwą klacz, wyglądała na ujeżdżoną, widać to było po jej zachowaniu, nie bała się człowieka. Przyglądała jej się, jest tu sama, bez stada czy jakiegoś opiekuna. Wstała i powoli zaczęła do niej podchodzić. Kiedy odległość między nimi wyniosła 10 m stanęła i wyciągnęła do niej rękę, na której położyła soczystą marchewkę.

Savoona

Siwka zamrugała wielokrotnie, wyciągając nawet szyję w stronę kobiety. Uważnie wciągała chrapami woń owej przekąski.
Kolejna marchew. Ci ludzie pracują z królikami czy z rasową arabką? Savoona nie przepadała za tym pomarańczowym zielskiem. Cukier, to było coś co wielbiła.
I z tego właśnie powodu, zamiast podejść bliżej, przystanęła, przyglądając się uważnie dwunożnej.

Dessmow

-Hmm- mruknal, znal cos co konie lubia, znaczy Creativ. Wzial paczke mietusow, wysypal pare na dlon. Nie wstawal, siedzial. Won cukierkow poniosla sie w strone klaczy.

Amor

Przykłusował. Staną na szczycie i machną kilka razy ogonem i zarżał głośno. Popatrzył na obecnych tu ludzi i konie. Cofną się o krok i zastrzygł uszami.

Cate

Spojrzała na klacz, wiedziała co by wolała. Wyciągnęła z kieszeni dwie kostki cukru, pokazała klaczy i zaczepnie powiedziała
-Wolałabyś cukier, a ja mam całą kieszeń wypełnioną kosatkami cukru, ale nie wyciągniesz ich, a ja Ci ich nie dam, bo Ci się zęby popsują. Szkoda co nie? Cukier jest taki słodki- rozmarzyła i wyciągnęła do niej rękę z cukrem, jednak zabrała po chwili i usiadła, cały czas pokazując jej cukier.

Kate

Pojechała w teren na koniu z jej stajni. Pogalopował i zauwarzyła Cate przystępowała do niej.